Własne dania gotowe jako zapas żywności na działce

Fasolka po bretońsku w słoikach. Zawekowana. Czeka na
tyndalizację. Foto kwiecień 2016. 
Kilka wpisów już było na temat zapasu żywności na działce. Nasz zapas żywności na działce
powinien spełniać kilka warunków:
1. Składać się z żywności w miarę długoterminowej.
2. Przygotowanie z niego dania powinno być jak najłatwiejsze. Najlepiej by wystarczało tylko jego zagotowanie, podgrzanie lub zalanie wrzątkiem.
3. Powinniśmy go jadać na co dzień, co ułatwi rotację zapasów.
4. Powinien składać się z produktów smacznych, by spełnienie pkt. 3 było możliwe.

Nasz zapas żywności działkowej możemy budować głównie o dania błyskawiczne wszelkiego typu. Ich przygotowanie w warunkach działkowych jest szybkie, łatwe. Jest to także żywność dość tania. Niestety tutaj kończą się zalety dań błyskawicznych. Po kilku dniach pobytu możemy mieć już serdecznie dość zupek błyskawicznych. To chyba naturalna reakcja obronna naszego organizmu. Mam oczywiście na myśli czasy nie-kryzysowe.
W czasach kryzysowych obowiązuje zasada "wełna nie wełna byle ... (miska) pełna". Warto wzbogacić naszą spiżarkę altankową o dania gotowe wykonane samodzielnie. Mamy wtedy pewność co do jakości użytych produktów, są one dla nas smaczne (jeśli oczywiście umiemy gotować), natomiast ich przygotowanie na działce ogranicza się jedynie do podgrzania i włożenia na talerz. Pewnych dań nie opłaca się robić mało. Należą do nich takie potrawy, jak flaczki, bigos, fasolka po bretońsku... Warto więc przy okazji robienia bigosu przygotować sobie kilka słoiczków na działkę. Kiedyś przygotowywane weki nadawały się po roku lub kilku latach do jedzenia. Dzisiaj wiele osób reaguje z niedowierzaniem, że można samemu zrobić weki, które przetrwają co najmniej rok lub dwa. Kilka moich rad:
1. Zadbajmy o dobre, niezniszczone nakrętki do słoików. 
2. Stosujmy nakrętki typu "szóstki" - im gęstsze gwintowanie nakrętki i słoika tym lepiej. 
3. Nakrętki nie mogą być wyszczerbione, ani podrdzewiałe. Lepiej zawczasu kupić nowe nakrętki i wydać kilka złotych, niż później wyrzucać cały słoik. 
4. Jeśli otwieramy słoik uderzając nakrętką kantem o podłogę - najpewniej zniszczymy nakrętkę. Od razu ją wyrzućmy.
Może po prostu napisze jak ja robię długoterminowe weki...
1. Przygotowuję potrawę - chociażby bigos.
2. Odpowiednie słoiki i pasujące do nich nakrętki mam przygotowane, sprawdzone. Są one wygotowane, wysuszone i czekają.
3. Nakładam potrawę gorącą do słoików, zostawiając około centymetr wolnego (nie nakładamy do całkowicie pełna).
4. Dokładnie wycieram gwint słoika i nakrętki.
5. Zakręcam, używając woreczka foliowego jako formy uszczelki - tak na wszelki wypadek.
6. Stawiam gdzieś do góry dnem.
7. Następnego dnia sprawdzam słoiki. Jeśli wieczko jest wklęsłe - to dobrze. Jeśli nie to taki słoik do lodówki do szybkiego zjedzenia.
Tutaj moglibyśmy zakończyć proces, gdy chcemy uzyskać potrawę o trwałości kilku tygodni. Włożenie gorącej potrawy do wygotowanych i wysuszonych słoików spokojnie wystarczy by nasza potrawa poleżała w lodówce lub w chłodnej spiżarce kilka tygodni lub miesięcy. Od kolejnego punktu rozpoczynamy proces tak zwanej tyndalizacji.
8. Po dniu czasu dobre słoiki z potrawą (te z wklęsłym wieczkiem) gotuję 3-4 godziny. Odstawiamy na jedną dobę (mniej więcej na dobę).
9. Po upływie doby słoiki ponownie sprawdzamy pod względem szczelności i prawidłowego zamknięcia - wieczko ma być wklęsłe. Znowu gotujemy - pasteryzujemy, tym razem wystarczy je pasteryzować dwie godziny.
10. Odstawiamy na dobę. Po upływie doby znowu sprawdzamy i pasteryzujemy godzinę lub dwie.
Podsumowując - pasteryzujemy trzykrotnie z dobowymi odstępami.
O co tutaj chodzi? Pierwsza pasteryzacja zabija nam wszelkie mikroorganizmy, ale te mikroorganizmy mogły wytworzyć formy przetrwalnikowe. One mogą po pewnym czasie wykiełkować. Druga pasteryzacja zabija wykiełkowane formy przetrwalnikowe. Trzecia pasteryzacja ma ten sam cel - zabicie skiełkowanych bakterii.
Ważna uwaga. Co jakiś czas sprawdzajmy stan naszych weków pod kątem szczelności, wklęsłości wieczek i innych cech w samej potrawie. Jeśli mamy przed sobą nawet kilkuletni słoik z wekami i widzimy, że:
- wieczko jest wklęsłe
- sam wygląd potrawy się nie zmienił
to znaczy, że spokojnie możemy jeść. Gdyby tam coś żyło, to by oddychało, więc wydzielało gazy, które by spowodowały wypukłość wieczka. Dotyczy to potraw gotowanych a nie kiszonek. Ostatecznym testem i tak będzie otworzenie potrawy i degustacja. Oczywiście, często okaże się, że część zapasów przygotowanych w ten sposób się zepsuje. Nie zawsze wynika to z naszych błędów. Ale po jakimś czasie nabierzemy wprawy i odsetek słoików, które nam nie wyjdą znacznie się zmniejszy. Całkiem niedawno jadłem bigos ponad dwuletni - dobry był.

Komentarze

  1. Jest w tym jedno ale... kilkakrotna pasteryzacja pozbawia zbyt wiele wartości w pożywieniu. Nie piszę tylko o witaminach, ale i o białkach. Drugą sprawą jest to, że stosowanie w razie czego foliowych woreczków jest złym pomysłem bo plastyk i woreczki foliowe wprowadzają do pokarmu szkodliwe substancje, szczególnie w wyższych temperaturach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję za komentarz. Witaminy...O nie na działce nie problem. A uznaję, że lepsze takie dania własne, niż kupne, ot po prostu. Z perspektywy czasu... Minęło już półtora roku od wprowadzenia tych zapasów na działkę, część wyjadłem, część zostało. Większość dobre. Powiedzmy, że na te kilka skrzynek może dwa trzy słiki były coś nie teges, więc wynik dobry. Ze stratą białek raczej zgodzić się nie mogę. Strata niektórych witamin - zgadzam się. Co do woreczków foliowyc. Był czas gdy je stosowałem jako forma uszczelki. Zaniechałem tej koncepcji, co widać na jednym ze zdjęć w linkowanym wpisie. https://na-kryzys.blogspot.com/2017/08/o-lipcowo-sierpniowym-pobycie-na-dziace.html
      Pozdrawiam i zachęcam do dalszego czytania. Tu na blogu nie teoretyzuję, pokazuję osobiście sprawdzone rozwiązania. Pozdrawiam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dzień dobry, miło mi Cię gościć na moim blogu.