Czy warto inwestować w różne kuchenki survivalowe w celu ewakuacji?

Jedno z rozwiązań, gdy w celu ewakuacji
gaz w butli się skończy. Foto lipiec 2016.
W jednym z poprzednich wpisów wspominałem o swoich subiektywnych odczuciach związanych z gromadzeniem w celu ewakuacji różnych sprzętów survivalowych. Doszedłem do wniosku, że gromadzenie mnogości sprzętów, gdy możliwości ładowności naszego celu ewakuacji są mocno ograniczone jest trochę przesadą. Ponownie zastrzegam – piszę to jako subiektywna opinia, popartą osobistymi doświadczeniami i popełnionym błędami. Jakieś 2-3 lata temu sam dążyłem do tego, by w celu ewakuacji mieć zgromadzone różnorakie kuchenki na wszelki możliwy typ paliwa, część z nich przedstawiłem we wpisie sprzed około 2 lat.. Otóż dzisiaj uważam, że był to z mojej strony błąd. Oczywiście, jeśli ktoś jest fanem kuchenek, ma w celu ewakuacji możliwość ich stosownego przechowywania i potraktuje to jako formę kolekcjonerstwa, to posiadanie wszelkich możliwych kuchenek, które często są zabytkami z poprzedniej epoki, jest dość ciekawym hobby. W innej sytuacji proponuję by skupić się na wybranym typie kuchenki i to całkowicie wystarczy.

Jak to było w moim przypadku? Wcześniej myślałem w ten sposób, że gdy mi się skończy gaz w butli i nie będę mieć możliwości wymiany (chwilowo lub dłużej), wtedy mam kuchenkę na benzynę a gdy nie mam benzyny, wtedy mam kuchenkę na drewno lub palnik na paliwa ciekłe. Słowem – jestem zabezpieczony na każdą ewentualność. Efekt? 7 różnych kuchenek (gazowa na butlę, prymus typu kostka, inny prymus, palnik na paliwa ciekłe, kuchenka polowa na paliwa stałe, kuchenka na naboje, prymus dwupalnikowy) oraz czajniczek S. Kettle, z których i tak używałem na co dzień tylko 1 – tą na butlę gazową. Reszta przez większość czasu były eksponatami. Oczywiście, gdyby moim dodatkowym założeniem było kolekcjonerstwo, uznałbym, że mam ciekawe eksponaty.  Pozostałych po pewnym czasie nie chciało mi się z beczki wyciągać. Dzisiaj uważam, że jedna lub maksymalnie dwie różne kuchenki spokojnie wystarczy. A gdy one zawiodą? To wtedy się coś wymyśli. W preppingu ważna jest między innymi umiejętność skutecznego improwizowania. Przecież tych wszystkich kuchenek na benzynę i tak zbytnio nie wolno używać w zamkniętych pomieszczeniach. Znaczy się – nikt mi nie zabroni, ale później w całej altance benzyną śmierdzi i ubrania są tym zapachem przesiąknięte. Stwierdziłem, że skoro w przypadku niemożliwości użycia kuchenki gazowej i tak muszę gotowanie przenieść na zewnątrz, to role wszystkich palników świata spełni w stopniu wystarczającym pusta puszka wypełniona dowolnym paliwem ciekłym. Rozwiązanie wielokrotnie stosowane i przyznam, że lepsze od kuchenek, ponieważ mogę użyć każdego płynnego paliwa. Ponadto do dłuższego gotowania jest w takich sytuacjach grill lub ognisko. Uznałem, że naprawdę te wszystkie możliwe kuchenki nie są mi jakoś szczególnie potrzebne. Poza tym, jeśli faktycznie musiałbym założyć, taki kryzys, w którym dostęp do gazu będzie niezbyt możliwe, to najprawdopodobniej będzie tak samo znacznie utrudniony dostep do benzyny. A na prawdę nie wyobrażam sobie przechowywania w celu ewakuacji większych ilości benzyny, chociażby z powodów bezpieczeństwa. Jeden pożar mieszkania mam już za sobą, nie chcę sobie spowodować kolejnego zagrożenia swoimi przygotowywaniami.
Jaką więc kuchenkę wybrać do celu ewakuacji? Cóż, myślę, że w celu ewakuacji typu domek, altanka, ziemianka, przyczepka kempingowa najlepszym rozwiązaniem będzie kuchenka na butlę. Czy to będzie butla 2-3 kg czy butla 11 kg, to wszystko zależy od tego jaką ilością miejsca w celu ewakuacji dysponujemy. Oczywiście, jeśli możemy sobie pozwolić na butlę 11 kg to polecam właśnie taką butlę, ponieważ jej napełnianie jest najbardziej ekonomiczne. Wymiana butli 2 kg w moim mieście kosztuje 22 zł a butli 11 kg 45 zł. Niestety w celu ewakuacji mam ograniczoną przestrzeń, więc postanowiłem używać mniejszych butli.
Oczywiście – ktoś mógłby powiedzieć, że gdy zabraknie możliwości wymiany butli, to powinniśmy mieć rozwiązanie awaryjne. Też się z tym zgadzam. Ale naprawdę wystarczy jako rozwiązanie awaryjne zwykła puszka  na paliwa ciekłe lub samodzielnie zrobiony palnik. Uważam, że te wszystkie kuchenki na benzynę w dzisiejszych czasach bardziej przydadzą się pod namiot lub dowolny inny typ biwakowania na wolnym powietrzu, niż do zamkniętych pomieszczeń. A skoro w awaryjnej sytuacji i tak byśmy byli zmuszeni wyjść na zewnątrz, by coś sobie zagrzać to wystarczającym rozwiązaniem będzie:
- grill jako kuchenka
- palnik ze starej puszki
- małe ognisko i kamienie jako podstawka.
Czy należy więc te kuchenki na benzynę przekreślić? W żadnym wypadku. Ale jak już wspomniałem – dostosujmy nasze sprzęty do konkretnego celu ewakuacji.  

Komentarze