Warto mieć klucze do celu ewakuacji przy celu ewakuacji

W sumie aż głupio się do tego przyznać. Mam jednak czasem wrażenie, że pewna część moich prepperskich przygotowań, to ochrona przed skutkami własnego "gapiostwa". Do rzeczy. Na początku lipca (4 lipca) wróciłem z Mieszałek. Żona postanowiła lipiec spędzić u swoich rodziców. W sumie jej się nie dziwię. W końcu jej rodzinne strony. W "jej" rodzinie to właśnie ta miejscowość jest wakacyjnym centrum spotkań. Poza licznymi niedogodnościami, o których już pisałem tutaj, należy przyznać, że to idealne miejsce dla dzieci. Zwłaszcza jeśli zestawi się to warunkami typowego blokowiska - własne podwórko, gdzie dzieci mogą się bawić do woli... Spędziłem tam z rodziną tydzień. 3 lipca wyjechałem. Chciałem i ja zrobić sobie wakacje na swojej działce. W trakcie podróży okazało się, że klucze do mieszkania (komplet - mieszkanie + działka) zostawiłem właśnie w Mieszałkach. Żoneczka "załamana", ja niekoniecznie. Chciała jakoś znaleźć sposób by mi komplet ten wysłać, ale nie miało to zbytnio sensu. I tak w sumie w ciągu dwóch tygodni planowała przyjechać na kilka dni do Słupska, miała coś do załatwienia.

I teraz meritum. Czemu się wcale nie przejąłem brakiem kluczy? Otóż miałem komplet kluczy do altanki oraz bramy działkowej schowane na samej działce. Zakopane w ziemi, w dobrze znanym mi miejscu. Wystarczyło mi więc tylko przeskoczyć przez zamknięta bramę, odkopać komplet kluczy i normalnie wejść. Był więc to doskonały sprawdzian założeń działkowego celu ewakuacji - ma być tak przygotowany, bym miał możliwość zawsze wejść tam i pozostać dowolnie długi czas. By móc tam pozostać po wprowadzeniu się bez jakichkolwiek przygotowań, bez żadnego plecaka ewakuacyjnego, w przysłowiowych samych skarpetkach. Ta koncepcja sprawdziła się doskonale. Miałem wymuszoną symulację wprowadzenia się do celu ewakuacji bez jakiegokolwiek przygotowania. Wszedłem, zapasy jedzenia oczywiście tam są, zapas ubrań także, komplet ubrań taki nadający się do wyjścia także - w końcu uczęszczam w niedziele na mszę świętą, więc jakoś należy się ubrać - niekoniecznie w ubrania działkowe. Także śmiało mogę stwierdzić - nic się nie stało - nie było konieczności dostarczania mi kluczy w trybie pilnym. Czekała mnie tylko drobna niedogodność... Otóż nie mam na działce żadnego netbooka, szkoda, bo zamierzałem tam na działce w wolnej chwili trochę popisać. W domu zostawiłem też wtedy główny akumulator, więc musiałem trochę prąd oszczędzać, ponieważ na działce miałem wtedy tylko akumulator żelowy (który już trochę jest zużyty). Ot - cała niedogodność. 

Komentarze

  1. Jak zabezpieczyłeś klucze przed korozją? Smar, olej? Czy sam woreczek? Jak długo leżały i w jakim były stanie?
    Pozdrawiam Bronisław

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Kolegę ;-) . Klucze same zamknięte w kilka woreczków foliowych, zawiązanych jeden w drugim. To włożone do słoika, zakręcony. Gwint owinięty kilkukrotnie srebrną taśmą. Słoik także w kilku woreczkach foliowych, jeden w drugim. To rozwiązanie działa. Testowanie było. Przez dwa tygodnie było to na dnie beczki z wodą, doczepione do kawałka metalu by to sobie zatonęło. Po jakiś dwóch tygodniach, jak mi sie przypomniało to wyjąłem i woda nie doszła do słoika. Więc wyszedłem z założenia, że pod ziemią tym bardziej. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Ja rozumiem, że klucze nie zamokły od wilgoci związanej z zalaniem wodą, ale ja mam na myśli wilgoć i tlen z powietrza (atmosfery) w jakiej zamykasz klucze w woreczku.
      Załóżmy, że po raz wtóry zamykasz klucze późną jesienią w mglisty dzień i zakopujesz. Powietrze w worku w którym będą klucze będzie miało wilgotność bliską 100%, Po zakopaniu i ochłodzeniu zapewne woda się skropli, i spłynie w najniższy punkt ten obciążony przez klucze.

      Patent z zamykaniem kluczy w worku od tak, może się sprawdzić latem w ciepłe, suche dni.

      Kiedyś aktywnie czytywałem fora związane z fotografią, i tam zalecano aby właśnie unikać gwałtownych zmian temperatur i wilgotności. Np. wnoszenie aparatu z sesji na śniegu do samochodu lub do mieszkania to morderstwo na sprzęcie. Zalecano zamykanie w worku foliowym (strunowym) i dogrzanie w domu do pokojowej temperatury aby uniknąć skroplenia.

      W przypadku kluczy sytuacja będzie podobna ale w dłuższym przedziale czasowym. W końcu klucze mają być awaryjne a nie stałe. Dlatego wszystko zależy od pogody w jaką je zamykasz (jeśli będzie duża wilgotność a potem temperatura jeszcze spadnie) to klucze będą tak na prawdę leżeć w wodzie.
      Na wiosnę gdy temperatura się podniesie i woda odparuje odkopiesz klucze skorodowane w nadal suchym woreczku (tylko będzie większa wilgotność powierza w tym worku).

      Ja nie jestem tego pewien, tylko teoretyzuję.

      Usuń
    3. Dziękuję. Jest w tej teorii sporo prawdy. Przy najbliższej okazji je lepiej zabezpieczę. Wstępnie myślę o słoiku z płynnym smarem a w tym klucze. Co o tym sądzisz? Dzięki serdeczne za wyczerpującą wypowiedź. Człek się całe życie uczy ;-)

      Usuń
    4. Bronisław Kandora - jeśli to mają być klucze awaryjne, to rozumiem, że mówimy o dodatkowym komplecie, który chowamy gdzieś na działce, a korzystamy z kompletu "codziennego". Logiczny wniosek, że "zapasowe" pakujemy w suchym miejscu. Myślę, że dobrym zabezpieczeniem "antykorozyjnym" byłoby zapakowanie kluczy w zgrzewarce do folii spożywczej.

      Usuń
    5. Tak - to klucze awaryjne. Kopia kluczy codziennych. Ja stosuję prostszą metodę - słoik. Raz na jakiś czas sprawdzam stan kluczy - do tej pory nic się z nimi nie dzieje. Słoik - rozwiązanie banalnie proste - sprawdza się doskonale.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dzień dobry, miło mi Cię gościć na moim blogu.