Syrop z kwiatostanów mniszka

Zna go najprawdopodobniej większość z nas. Mniszek pospolity (Taraxacum officinale) to bardzo pospolita roślina. Zwany błędnie mleczem przez niektórych "niewtajemnicznych". Nazywamy go także dmuchawcem, co jest w pełni uzasadnione, ponieważ dojrzałe owoce to puch, któremu wystarczy najmniejszy podmuch by dostarczył zabawy dzieciom i nie oszukujmy się - nie tylko dzieciom. Dzisiaj jednak nie będę opisywać wszystkich dobrodziejstw, jakie możemy uzyskać z tej rośliny. Skupię się na miodku majowym. Na początku kilka uwag. 
Na litość Boską. Nie używajmy do wykonania miodku majowego prawdziwego miodu. Jest to zbyteczne i w mojej ocenie trochę bezsensowne. Miodek majowy to zamiennik, surogat miodu. Użycie do jego wykonania prawdziwego miodu po pierwsze zniszczy większość dobrodziejstw prawdziwego miodu. Po drugie. Jest sens zużycie lepszego produktu po to by otrzymać gorszy produkt? No w mojej ocenie, tak byśmy postąpili, gdybyśmy do wykonania syropu z mniszka prawdziwego miodu. 
Kolejna sprawa. Różne przepisy podają dokładne (nie wiem skąd wzięte) proporcje typu na 800 kwiatków litr wody i takie tam. Jedni 800 kwiatków, inni 500 kwiatków. Już to widzę. Ktoś bierze i liczy te kwiatki. Syrop z mniszka to nie jest jakiś silny lek i ścisłe dawkowanie w mojej ocenie nie ma tutaj racji bytu. 
To tyle z moich prywatnych uwag. Teraz konkrety. Nie będę pisać jak to się robi. Pokażę Państwu, jak ja to zrobiłem. I nadal robię. Miodek majowy ma swoje właściwości lecznicze, wynikają one w głównej mierze z wysokiej zawartości pyłku i nektaru kwiatowego. Aha. Dla ścisłości. To co my w przypadku mniszka nazywamy kwiatami to w rzeczywistości kwiatostany. Kwiatostan to zbiór wielu kwiatów. Warto to wiedzieć, chociaż w żaden sposób nie zmienia to zasad postępowania z surowcem ;-) . Ot tak tylko - moja belferska natura się odzywa ;-) . 
Jedno z miejsc zbioru - taki ugór, poletko przy działkach. 
Kwiaty (posługuję się potocznym językiem dla ułatwienia) zebrałem. Skrzyneczkę małą. Ile czasu mi to zajęło? Niewiele. Nie miałem zamiaru siedzieć na tej polance zbyt długo. Inne czynności na działce czekały.  Po zebraniu kwiatów rozłożyłem je na kocu na działce. Chciałem by ewentualne inne żyjątka z tych kwiatostanów poszły sobie. Nie szkodziłyby one wyrobowi w żaden sposób. Jednak gdyby moją żoneczka zobaczyła chociaż jednego wychodzącego robaczka z kwiatków w domu - sam bym ten miodek jadł. Hm... Może nawet byłoby to dla mnie korzystniejsze ;-)

Kwiatostany w garnuszku 8 litrowym

Zalałem je wrzątkiem tak aby przykryć
Po zalaniu wrzątkiem troszkę się obiętościowo zmniejszyło, więc dodałem resztę kwiatostanów. Cały zbiór wszedł do jednego 8 litrowego rondelka. 
I na co mnie proporcje? Na czuja robiłem. Wiem, że zawartość mojej skrzyneczki (takiej na warzywa i owoce 10 kg) zmieściła się do garnka. Po zalaniu wrzątkiem gotowałem powyżej kwadransa. Tutaj też nie z zegarkiem w ręku. Jedyna czynność, która w kuchni wykonuję ściśle według zegarka to gotowanie jajek na miękko. Gotowałem jakoś wczesnym wieczorem, po powrocie z działki. Odstawiłem na noc by się zmacerowało wszystko. 

Następnego dnia odsączanie
Syrop się gotuje, nakrętki także. 
Słoiki wymyte i wyparzone. 
I teraz proporcje jakie zastosowałem. Po odsączeniu wyszło mi jakieś ponad 4 litry płynu. Nie miał on typowej barwy bursztynowo miodowej. Miał barwę lekko zielonkawą, cos pośredniego. I jaki to problem? Nikt z nas uczulenia na chlorofil nie ma. Może poza moim szwagrem, bo on unika wszystkiego co zielone ;-). 

Słoiki z gotowym syropem.
Na litr odwaru kilogram cukru. To jedyna proporcją jaką zastosowałem. Gdy już płyn zgęstniał, cukier się rozpuścił przelałem do gotowych słoików, osuszonych słoików. Zakręciłem i odstawiłem tak jak widać na powyższym zdjęciu. Miałem w międzyczasie małą awarię. Okazało się, że wszystkie nakrętki na słoiki większe są zepsute i po odwróceniu syrop wyciekał. Dlatego ostatecznie użyłem małych słoików - tu nakrętki były w porządku. Aha. Nie dodałem cytryny w czasie jednego przygotowywania. W domu nie było, sklepy były już zamknięte. Jak ten syrop smakuje? Smakiem jest zbliżony do miodu. Słodki, kwiatowy. Już testowany. Część rozdana, część na półce w spiżarce. 

Komentarze

  1. U nas jak co roku kilkanaście słoików. Podobno cytryna ma zastąpić witaminę C utraconą podczas gotowania.
    W tym roku przegapiłem pędy sosny - nie będzie pysznej naleweczki i syropku :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Artur. Jeszcze możesz spróbowac tegorocznych zielonych szyszek. Powinny być jeszcze dobre. Mają być na tyle miękkie by można je było nożem przekroić. Polecam. Technika wykonania zbliżona.

      Usuń
  2. Lekko kwaskowy pasuje mi do smaku ale bez też jest smaczny. Można ewentualnie troszkę rozpuszczonego kwasku cytrynowego. Chyba ma służyć też jako przeciwutleniacz, żeby syrop nie ciemniał tak mocno. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dzień dobry, miło mi Cię gościć na moim blogu.