Cel ewakuacji - moje podejście

Jedną z filozofii wyposażenia celu ewakuacji jest posiadanie w nim w miarę "wszystkiego". Zapas żywności na bardzo długo, zapas wody na bardzo długo, zapas opału na jak najdłużej... Wszelkiej maści sprzęty. Nie neguję tego. Jeśli ktoś chce z celu ewakuacji uczynić coś na kształt "drugiego domu" plus dodatkowe rzeczy, bo przecież trzeba w nim przetrwać wszystko - jego sprawa i ja  nie mam najmniejszego zamiaru tego jakoś krytykować. Mam po prostu inne podejście. 


Na mojej działce cel ewakuacji nie jest w żadnym stopniu odporny na działania wojenne, plądrowania mniej lub bardziej zorganizowanych grup i temu podobne ekstramalne sytuacje. Jednak sprawa beczek sporo załatwiła.  To zwykła altanka z dodatkowym (jak na działkową altankę) wyposażeniem. Wyposażenie dość minimalistyczne. Pozwala jednak przeżyć. A w końcu o przeżycie chodzi. Jest dach nad głową? Jest. Jest ogrzewanie ? Jest. Jest miejsce do spania? Jest. Jest zapas wody i jedzenia? Jest. Jest zapas koców? Jest. Są jakieś ubrania na zmianę? Są. Jest podręczna apteczka? Jest. Jest zaawansowany sprzęt do łączności? Nie ma. I nie będzie. Jest rozbudowana instalacja elektryczna? Instalacja jest. Rozbudowana - nie. I nie będzie. To po prostu altanka działkowa z dodatkowym wyposażeniem pozwalającym zaszyć się w niej nawet na kilka miesięcy. 

Skąd ten minimalizm? Uznałem, że w przypadku konieczności wprowadzenia się tutaj i tak trzeba będzie improwizować. Poza tym to działka. Są tu jakieś plony. Może w razie JTWP (jak to wszystko padnie) wszystkiego nie zdążą mi splądrować. W mojej prywatnej ocenie o wiele ważniejsze jest odpowiednie rozeznanie terenu wokół. Warto wiedzieć co gdzie rośnie do jedzenia w najbliższej okolicy. I tereny wokół działek mam idealnie rozpoznane w promieniu pół godziny drogi. Mam w okolicy kilka stanowisk upraw partyzanckich. Znam trochę dziko rosnące rośliny jadalne. Daleko mi bardzo z tą wiedzą do Pana Łuczaja. Podstawy jednak jakieś mam. 

Sam cel ewakuacji jest więc dość prymitywnie wyposażony. I jest to celowe. Jednak to podstawowe wyposażenie pozwalało mi dość komfortowo spędzić tam kilka razy zimę przez około tydzień, w czasie ferii zimowych lub przerwy świątecznej (link1 , link2) chociażby. Ktoś mógłby stwierdzić, że tydzień to żadna skala porównawcza. Może i racja. Ale jak niby inaczej miałem zweryfikować wyposażenie i przygotowania? Ciągnąc wieczne dyskusje i konsultacje na grupach i forach? Ja już to sobie odpuściłem. Mam swoją strategię i swoje podejście. Ktoś chce inaczej - jego sprawa i ma do tego pełne prawo. Jeśli Facebookowa Komisja Preppersów uzna, że nie jestem preppersem - oddam odznakę ;-) . Działka ma być dla mnie miejscem aktywnego odpoczynku. Przede wszystkim tym właśnie. Celem ewakuacji jest przy okazji.

Kochana Haniusia ;-) 
O wiele bardziej wolę czas na działce poświęcić na uprawy i na opiekę nad dzieciaczkiem niż na taktyczne przygotowania. 

Chociażby podejście do zapasu opału, który opublikowałem tutaj. Na jeden z grup fb podejście to spotkało się z ogólną krytyką. Jednak ja osobiście nie mam zamiaru zmieniać podejścia. Zapas opału jakiś jest. 

Zapas drewna u mnie.
Przedstawiony zapas drewna to może i faktycznie na kilka dni lub tydzień wystarczy. jednak czy ja mam teraz dążyć do tego by mieć tutaj górę wegla, jak chociażby ta na poniższym zdjęciu ;-) ? 


No to by było zapewne super. Ale jakim kosztem? Mam tutaj (na chwilę obecną) 2 worki węgla plus coś tam w wiaderku.

Komentarze

  1. No i właśnie o to chodzi. Każdy niech się przygotowuje jak chce. Też uważam, że mały zapas opału trzeba mieć, ale nie ma co przeginać. Nie mieszkamy na pustyni i jakiś opał zawsze można sobie nazbierać w razie potrzeby. Ważne żeby mieś jakiś toporek i pilę, a jakieś stare meble, drzwi, czy rozpadająca się altana sąsiada też będzie dobrym materiałem na wsad do "kozy".
    Czasami mam wrażenie, że ludzie myślą, że jak nie masz schronu i zapasów na klika lat to nie jesteś preppersem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dzień dobry, miło mi Cię gościć na moim blogu.