Zupa rumfordza - przepis "dzisiejszy"

Może najpierw warto napisać - to nie jest oryginalny przepis na zupę rumfordzką. Wbrew nawet wikipedi (link), oryginalny przepis zaproponowany przez Thomsona (Benjamina Thompsona hr. Rumford ) nie jest chociażby zupą na wywarze z kości. W jednym z najbliższych wpisów odtworzę oryginalną recepturę. Obecna wersja zupy rumfordziej to, można powiedzieć, następca oryginalnej wersji. Wiadomo - każdy przepis ewoluuje. W tym wpisie przedstawiam wersję "dzisiejszą" - czyli jest na wywarze z kości, jest podstawowa włoszczyzna, są przyprawy. Nadal jednak spełnia swoje pierwotne założenia - ma być ugotowana z jak najtańszych składników ale i przede wszystkim dość pożywna i zawierająca podstawowe składniki odżywcze. Taki kompromis między bieda-zupą a pełnowartościowym daniem. 

Podane przeze mnie składniki - jak zwykle na około 5 litrowy garnek - mój główny garnek na wszelkie zupy. 



No - takiego właśnie garnka używam do większości zup. Najczęściej wtedy zupa jest na dwa dni - ale nie jest to regułą. Czasem na dany dzień. Typowe składniki oryginalnego przepisu pokazuje poniższe w jakimś stopniu zdjęcie. Przy czym także malutka uwaga. W oryginalnym przepisie nie ma mowy o tłuszczu - w sumie dość istotnym składniku pożywienia. Oryginalny przepis zakładał składniki i proporcje - 1 część kaszy jęczmiennej, jedna część grochu, 4 części ziemniaków a pod koniec dodany chleb - doprawienie solą i octem lub kwaśnym piwem. Chodziło o to by w ówczesnych czasach jak najtaniej "biedaka wyżywić". Przepis nie był efektem jakiegoś widzimisia. Powstał po badaniach i wedle ówczesnej wiedzy (koniec XVII wieku) posiłek ten dostarczał jak najniższym kosztem podstawowych składników odżywczych. Wiadomo - wtedy było trudniej o taki "wynalazek" - dzisiaj bez problemów każdy może sprostać zadaniu typu "Jak najniższym kosztem zgromadź niezbędne składniki pożywienia na tydzień czasu dla dorosłej osoby" - wartość odżywcza produktów jest na opakowaniach. Wtedy było trudniej. Ciekawostka - sam Rumforfd ożenił się z wdową po naukowcu, który badał chociażby chemię rosołu ;-) . 


Tego dnia gotowałem rumfordzką według "dzisiejszej receptury". Jest kość (akurat korpus drobiowy), jest marchew, jest seler, są ziemniaki, jest oczywiście kasza i groch - proporcje mniej więcej zbliżone do oryginalnej receptury - 1 część kaszy, 1 część grochu, 4 części ziemniaków. 


Namoczony groch gotuję razem z korpusem drobiowym, oczywiście solę. Zamiast korpusu drobiowego można użyć dowolnej kości. By trzymać się najwierniej oryginalnej idei zupy - niech to będzie faktycznie najtańsza aktualnie dostępny typ kości. W sklepie najwyżej powiemy, ze dla pieska ;-) . 



Gotuję do czasu rozgotowania się grochu. Dopiero po rozgotowaniu grochu dodaję kaszę jęczmienną - różnie - raz pęczak raz drobną. Tym razem drobną.



Gdy zarówno groch jak i kasza są ugotowane - dodaję resztę składników. I mała uwaga. Zupa w tej wersji uwielbia się przypalać - z powodu gęstości, wynikającej z rozgotowania grochu i kaszy. To nie jest zatem zupa typu nastaw i idź obejrzeć film, trzeba jej pilnować i mieszać. 




Dodaję pokrojone warzywa w ilościach i proporcjach widocznych na przedstawionych zdjęciach. Najpierw seler, potem marchew i ziemniaki. Gdy już mam wszystko ugotowane i szczęśliwie nie przypalone - dodaję jakąś zieleninkę, doprawiam majerankiem. W końcu jest to częściowo grochówka - majeranek musi być. 



A oto gotowa zupa. Gęsta i naprawdę sycąca. Dość smaczna, jeśli ktoś lubi grochówkę i krupniki. Jedna z up, która naprawdę długo trzyma. Zjadłem ją dzisiaj około godz 15-16. Jakoś tak. Teraz jest akurat 20.30 - a mi jeść się nie chce. Po innej zupie już dawno bym coś dojadł.

Więcej o samej zupie można poczytać w prezentowanych linkach (link1, link2, link3, link4). Sam czerpałem informację z tych źródeł przy pisaniu tego wpisu. 

Komentarze