Po przebraniu marchwi z działki te najmniejsze mikrusy, których normalnie do gotowania nie chce mi się obierać, postanowiłem ususzyć. Na obieranie czegoś takiego musiałem sobie zostawić wolny dzień i sporo cierpliwości. Większe są w piwnicy do bieżącego spożycia. Najpierw mycie, potem obieranie, potem znowu mycie i krojenie. Krojenie nie w plasterki, ponieważ po wysuszeniu to by one pospadały przez sita suszarki. Kroiłem w "paski". Po ułożeniu na sitach uruchomiłem maszyneczkę.
Marchew po przebraniu - do suszenia idą mikrusy takie jak widać tutaj |
Układanie na sitach |
Ułożone i gotowe |
Po kilku godzinach |
Pod koniec - efekt |
Taka suszona marchew to raczej pójdzie na działkę jako prowiant. W domu też zostawię sobie słoiczek suszu. Na co dzień w domu - nie widzę zbytnio zastosowania. Jako prowiant do przygotowania potraw w celu ewakuacji - jak najbardziej.
Do zupy powinna być ok. Oszczędność czasu na obieranie i krojenie :)
OdpowiedzUsuńJak długo ją suszyłeś ?
Oj niestety nie jestem w stanie dokładnie napisać jak długo się suszyło. Raz kilka godzin przed pracą, potem kilka godzin po pracy...
UsuńPozdrawiam serdecznie
Marchew można zetrzeć na tarce z dużymi oczkami, a następnie rozłożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Taką blachę przykrywam cieniutką ściereczką bawełnianą i wystawiam na słońce. Po 2-3 słonecznych letnich dniach marchew jest wysuszona. Tak samo postępuję z pietruszką, selerem i porem. Potem łączę wszystkie warzywa i mam gotową mieszankę do zup.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i ciekawą wskazówkę.
UsuńWeź tylko utraf słoneczną pogodę ;-) . Ale pomysł z tarciem do suszenia ciekawy, ciekawy...
Pozdrawiam serdecznie