Miej w domu zapas chociaż na dwa tygodnie - część 1 - mięso

Obecnie każdy jest narażony na ryzyko kwarantanny domowej. Warto być na taką ewentualnosć gotowym - np. mieć zapas podstawowych produktów na co najmniej dwa tygodnie. Jakiś czas temu rozmawiałem z kolegą / koleżanką - ta osoba stwierdziła, że gdyby tu i teraz była zmuszona przejść na kwarantannę, to umiera z głodu, gdyż w domu nie ma żadnych zapasów, wszystko kupuje z dnia na dzień. Uważam, ze obecnie ta wygodna w sumie strategia jest trochę ryzykowna. Ja osobiście nie czułbym się bezpiecznie, gdybym w domu nie miał jakichś zapasów i to nie tylko w kontekście koronki 2020 (COVID - 19). Obecnie naprawdę lepiej trochę zmienić strategię codziennych zakupów i braku zapasów na przejście w system "gotowość 2 tygodnie". Miej w domu zapas mięsa, wybranych warzyw, papieru toaletowego, mleka, wędlin... Wbrew pozorom nie jest to trudne, nic nie kosztuje, ponieważ zjadamy / zużywamy to co kupujemy. W tym wpisie - mięso. To dość łatwy do utworzenia i utrzymywania zapas. Lubisz drób - kupujesz drób. Lubisz wieprzowinę - kupujesz wieprzowinę. Na dwa tygodnie,  tak na wszelki wypadek. Jak najprościej przechowywać - w zamrażalniku w porcjach przystosowanych do osobistych preferencji domowych. 

Zakup uzupełniający zapas mięsiwa w zamrażalniku.

Zapas uzupełniony - 4 kurczakolce i kiełbasy. Kurczaki porcjuję tak, by jedna porcja zaopatrzyła 5 osób. Wędlina pakowana - akurat ta nadaje się do mrożenia. 

Porcjowanie i mrożenie mięsa - doszło 8 porcji.

Czy jest z tym dużo roboty? Nie. Mi przygotowanie tych porcji zajęło może pół godziny. A zamrażalnik względnie zapełniony i pod względem mięsa na obiad jesteśmy gotowi na dwa tygodnie lub trochę dłużej. Oczywiście zapas ten musi podlegać rotacji - czyli w miarę wyjadania uzupełniamy go o nowe porcje. 


POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ

Komentarze

  1. 1. Warto mieć zapasy jeszcze z 1 powodu - dziś zrobię duże zakupy i przez kilka(naście) dni nie muszę chodzić do sklepów. Mniej interakcji z ludźmi, mniejsze ryzyko zakażenia
    2. Mięso jest oczywiście ważne, ale jak od jakiegoś czasu zmniejszam jego spożycie na rzecz potraw jarskich. Łatwiej je przechowywać, co bardzo ważne w kontekście robienia zapasów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za bardzo fajny komentarz.
      Faktycznie warto rozpatrywac taki zapasik, jako profilaktykę covidową. Dziękuję Ci, za uzupełnienie wpisu o ten aspekt.
      fakt - potrawy bezmięsne o wiele łatwiej się przechowuje.
      Pozdrawiam serdecznie i zdrowia życzę.

      Usuń
  2. Tak zapas musi być, im większy zasadniczo tym lepszy, puszki, liofilizaty jak ktoś ma możliwość, może się zdarzyć nawet tak abstrakcyjny przypadek zimą, jak kwarantanna plus awaria lodówki, zamrażalnika, ;ub awaria elektryczna, nawet lokalna w domu, jak masz kwarantanne to ci elektryk nie przyjdzie, i moze być lipa. Liofilizowane, najepsze nie tracą ponoć właściwości odżywczych, mogą leżec 25 lat, tylko trzeba mieć gorącą wode, więc zapas wody, w baniakach i kuchenka na kartusze awaryjnie, do tego zapas starych poczciwych puszek, to takie minima. Dodałbym jeszcze awaryjne ogrzewania, zwłaszcza jak się ma piec na węgiel. Może się zdarzyć sytuacja, że naprawdę zachorujemi i co będziemy z gorączką zpieprzać z szuflą, nie musi być awaryjny układ, gazowy, albo elektryczny. pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny i komentarz.
      Ten cykl opowiada jedynie o zapasach spożywczych. Z założenia produktów, które zjdam na codzień - dlatego nie pisze nic o liofizatach i suszonym mięsie - bo to nie składnik mojej codziennej diety. I mimo wszystko - ja osobiście uważam, że najlepsze żarcie w zapasie to takie, które jem i które znam.
      A co do konieczności zapewnienia sobie ogrzewania to oczywiście - w zupełności się zgadzam.
      Kwestai ewentualnej awarii jakiegoś dowlnego koniecznego urządzenia domowego w czasie ewentualnej kwarantanny to ogólnie temat bardzo ciekawe i dość ważny i przyznam szczerze - pod tym względem nie we wszystkim jestem w pelni gotowy.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. No własnie u mnie jest problem, że jest piec na miał węglowy i nieocieplona chata, awaria, pieca= natychmiastowe przechłodzenie domu, mam w zapasie 2 grzejniki olejowe po 1500 wat, jeden 2000 wat i jakąś farelke 2000 wat. coś bym tym nagrzał, ale to niewystarczające, coś niezależnego od prądu by się przydało piecyk naftowy, albo gazowy, mam też kominek ale aktualnie brak zapasu dobrej jakości drzewa, znaczy sie jest zapas ale za mało i za słaba jakość. Gaz co do zasady jest bezpiecznym paliwem, ale jak ktoś ma obiekcje, że wybuchnie to jedyne rozwiązanie niezależne od prądu i sieci energetycznej to piecyk naftowy i zapas nafty, np. w bloku, jak ktoś nie ma kominka, są jeszcze nadmuchowe nagrzewnice na olej opałowy, awaryjnie do nagrzania większego pomieszczenia też może być ale będzie trochę śmierdzieć spalinami więc dobre wietrzenie konieczne. Wietrzenie zresztą i tak jest konieczne nawet jak jest awaria ogrzewania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, dzięki za odwiedziny i komentarz. Pozwole sobie odnieść się do Twoich słów " jest zapas ale za mało i za słaba jakość" - spójrz na to inaczej (tak proponuję) - masz kominek a to na wielki plus. Drewna niewiele i słaba jakość? Ale zawsze coś. Zawsze jesteś bardziej do przodu niż ktoś, kto nie ma żadnych awaryjnych rozwiązań. Ja u sieibie nie mam możliwości podłaczenia kominka ani żadnego dodatkowego pieca. Jedyne co mam to piecyk gazowy. I to jestem troche uciamciaramciany, bo ogrzewanie mam uzależnione od dostaw dwóch mediów.
      Ja jak na razie jako awaryjne ogrzewanie mam prosty promiennik gazowy - na jedno pomieszczenie spoko. I na kilka dni, bo butla 2-3 kg (butli 2 szt). I powiem szczerze - w domku działkowym o wiele łatwiej improwizować niż w blokowisku. Tak mi się jakoś skojarzyło. Oczwiście grzejniczki i farelki są, ale wiadomo - do nich trza prądu.
      Na szczęście w ostatnich latach zim na tyle ostrych nie było, by w domu bez ogrzewania zamarznać - testowałem to w któreś ferie zimowe - żona pojechała do rodziców a ja postanowiłem przez tydzień nie ogrzewać mieszkania. I powiem szczerze - nawet dało się funkcjonować. Cóż - niewielkie pocieszenie, ale jednak.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Na wszystko nie da się i tak przygotować, ale na co można to warto, powiem ci co mi się przytrafiło ostatnio, pomagałem gasić pożar silnika w aucie i te moje gaśnice zdały egzamim, udało się opanować, pożar i straż już tylko dogasiła, auto jeszcze gość naprawi bo tylko plastiki ikable się popaliły, dzięki szybkiej interwencji, moimi i nie tylko moimi gaśnicami, oraz szybkiej interwencji straży osp.Gaśnica już napełniona i dokupiona kolejna mam teraz 4 kg środka gaśniczego w bagażniku 2 razy po 2 kg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za ten komentarz. I co tu pisać. Napisałeś święte słowa.Nie da się przygotować na wszystko, to szczera prawda. Jaką zasadę ja wyznaję? Otóż nigdy nie będę gotowy na wszystko, ale jakiekolwiek przygotowanie zwiększa moje szanse. Do tej pory stawiałem na zapasy długoterminowe. Ale od czasu początku pandemi przemyślałem sprawę - i poza zapasami długoterminowymi w dużej ilości postanowiłem też mieć zapas krotkotrwały, taki właśnie na tydzień dw alub trzy - produktów, które jadamy an co dzień (a na co dzień konserw nie jadamy, przykładowo). Dlatego własnie wędliny, sery, masło, chleb, warzywa, owoce - czyli rzeczy, które normalnie jadamy - i da sie zrobić zapas na tydzień lub dwa oraz utrzymywać go w określonej gootowości. W końcu - na dobrą sprawę - w każdej chwili w pracy mojej lub żony mogą ogłosić pracownikom - idziecie do domu an kwarantannę. teretycznie mozna po drodze zrobić zakupy, ale lepiej na spokojnie już mieć odpowiedni zapas gotowy.
      Twój przykład z akcją gaśniczą ewidentnie pokazuje , że warto mieć nawet mało zaawansowane przygotowania. 2 kg gaśnica - to znikoma uciążliwość na co dzień - a w razie czego, jest czym działac.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dzień dobry, miło mi Cię gościć na moim blogu.