Ostatni zbiór śliweczek nie zachwycił szczególnie. Po przyniesieniu do domu tej przeogromnej ilości zastanawiałem się - i co dalej? Zjeść ot tak, czy na coś przerobić. Na sokownik zdecyodwanie za mało. Postanowiłem zrobić z nich ocet. Ocet śliwkowy już sprzed meisąca się tworzy, więc te dodatkowe dwa litry nie zaszkodzą.
 |
Oto śliweczki, które zbierałem. |
 |
Ciepła, przgotowana woda, cukier i słoik z umytymi ślweczkami.
|
 |
Odłożony już słoik. Czemu zakręcony? Powiedzmy, że domownicy mają już dość octowych aromatów w domu.
|
Kolejny więc słoik odstawiony. Czy to ostatni słoik octów? Podejrzewam, że nie. Mam jeszcze 2 wolne duże słoiki. Może ich przybędzie. Więc całkiem możliwe, że wyjdę z założenia "a co moją się słoiki marnować i puste stać". Domownicy będą bardzo zadowoleni i wkońcu mnie przez okno razem z tymi octami wywalą przez okno...
Komentarze
Prześlij komentarz