Nie poddawaj się

Kilka lat temu pracowałem fizycznie w jednym z słupskich zakładów. Pracy chronionej dodam tylko. Nie będę podawać nazwy firmy. Z powodu takiego, że ja w pracy jestem uczciwy i rzetelnie wykonuję powierzone mi zadania, miałem troszkę przerąbane. Dlazego? Otóż był to zakład pracy chronionej. Za pracownikiem szły pieniądze, raz mniejsze raz większe. Co inni nie mogli zrobić robiłem ja. Inni albo nie mogli albo nie chcieli. Więc niestety do mnie należało noszenie czasem ciężkich kartonów do wysyłki z drugiego piętra na parter. No niby kartony raz 10, raz 20, raz 30 kg. Nie ciężkie jakos szczególnie nie były. Jednak znoszenie ich schodach "przemysłowych" mało wygodnych i to na zasadzie szybko szybko bo za chwilę podjedzie kurier odebrać... I tak codziennie. Przez grubo rok lub dłużej. Po zakończeniu tam pracy miałem naprawdę problemy poważne z kolanem. Jak starszy człowiek. Wejście po schodach - udręka. Już wtedy pracując tam, po pół roku, co chwila chodziłem na zwolnienia bo nie byłem rano w stanie wstać. A gdy zacząłem zwyczajnie odmawiać wykonania, powołując się na przepisy to oni zgodnie z przepisami dali mi wypowiedzenie umowy z zachowaniem oczywiście okresu wypowiedzenia, wszystko ładnie pięknie zgodnie z literą prawa. W sumie dobrze na tym wyszedłem bo jeszcze trochę i być może wtedy faktycznie wózek inwalidzki. Wcześniej należałem do piechurów typowych. Byłem jak pies - jak się swoje nie wylata to jest chory. A wtedy? Spacer, przejście się ok. Ale po 2-3 km kolana wysiadały. Po pół roku górną granica, moim limitem było 5 km. Dalej mogłem iść wiadomo, nogi nie odpadły. Jednak straszny ból. I tutaj chciałbym serdecznie podziękować moim Znajomym z fb. Kilku z nich zmotywowało mnie znacznie. Do walki o sprawność. Podjąłem walkę. Od jakoś lata - jesieni poprzedniego roku (2017) - wyzwanie. Co jakiś czas (w miarę dyspozycyjności czasu) - wędrówka. Powyżej 5 km. Zacznie boleć? Idę dalej co najmniej 2-3 km. Najwyżej ketonal na drogę i jazda. Nie ma, że odpoczynek aż przestanie boleć. Najwyżej papieros i idę dalej. Moją żona jak rodziła też ją bolało. A nie przestała rodzić, nie przerwała w trakcie.



W tym czasie zjadałem kolosalne ilości a to łapek kurzych, a to galaretek z nóżek...Wszystko co zawiera białko kostno - skórne. Efekt? Kilka miesięcy męczyłem się. Ale pokonałem swoją granicę. Odzyskałem swoją sprawność sprzed lat. No może już nie tak do końca, jednak już nie mam limitu kilometrów. I to jest teraz moja wielka radość! Czuję się jak odrodzony, jak uzdrowiony. Dla mnie to radość. 

Komentarze