Warto gotować więcej zupy i wekować

Gdy ktoś pracuje - zapewne większość - może być tak, że przychodzi z pracy, nie zawsze ma siłę i chęci na gotowanie obiadu a gotowanego po dniu pracy się chce. Można wykupić sobie jakiś abonament obiadowy, pewnie, że można. Można tez zmęczonym po pracy dopiero robić zakupy i robić obiad, pewnie, że można. Można tez bazować na daniach gotowych.  Można też inaczej. Pomocą są zupy wekowane.

Właśnie nastawione słoiki zupy na kolejne dni. 

Skoro już gotujemy zupę, warto nagotować jej więcej i zasłoikować jakąś jej część. Nie chodzi tutaj o wekowanie na dłuższy okres czasu - wystarczy na tyle by słoik w lodówce wytrzymał ten tydzień lub kilka tygodni ewentualnie.

Gdy już zupa jest ugotowana, to przekładam ja do czystych i wyparzonych słoików, wycieram nakrętki i gwint słoika do sucha, zakręcam i odstawiam do góry dnem by się zassało . Normalne wekowanie, bez konieczności późniejszej pasteryzacji ani tym bardziej tyndalizacji.

I tutaj świetna sprawa - wracam z pracy - obiad gotowy, tylko podgrzać. Tanio i pożywnie. Z doświadczenia wiem, że w przygotowaniu warzyw na 4 litrowy garnek czy na 6 litrowy nie robi zbyt dużej różnicy czasowo. Prawie każda zupa nadaje się do zawekowania. Piszę "prawie" ponieważ przy zupach z dodatkiem grochu bardzo często psuły się one w lodówce. Można też wolny wieczór poświęcić na ugotowane dwóch różnych zup i obie do słoików. Zawsze większą różnorodność. Wychodzi tanio i zdrowo. 

Komentarze

  1. Świetny artykuł!
    Tak wiem jak to brzmi... Zupa... Ale fajnie mieć"coś" w lodówce na wypadek "W".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Typ taka pierdoła, która potrafi w znaczny sposób ułatwić codzienne funkcjonowanie.

      Usuń
  2. Czy to zupy na samych warzywach czy z mięsem? Ile je trzymasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z reguły na jakiejś porcji mięsa drobiowego gotuję. Przechowuje je w lodówce, do około miesiąca.

      Usuń
  3. Zupy doceniam, ale jednak mój #1 na krótkoterminowe jedzenie to są potrawki na gęsto. Typowy przepis:

    1. Baza.
    -- 160 g ryżu brązowego lub pęczaku
    -- 160 g czarnej soczewicy.
    -- mieszanka przyprawowa (zioła zamiast soli albo garam masala).
    -- zmielone ziarenka (czarnuszka, słonecznik, sezam biały i czarny, siemię złote w równych częściach) -- 1-2 łyżki stołowe.
    -- pół litra wody (gotuję na wchłanianie).

    2. Nadbudowa.
    -- cebula podsmażona na oleju słonecznikowym lub rzepakowym.
    -- coś słono-kwaśnego (siekana kiszonka, oliwki, dwie duże łyżki koncentratu pomidorowego)
    -- siekany czosnek (dodawany na końcu, po zdjęciu z ognia).

    3. Opcje ekstra.
    -- podsmażona w plasterkach nieduża dojrzewająca wędlina (10-15 deka) dodawana na początku.
    -- żółty ser w wiórkach (dodawany razem z czosnkiem)
    -- 2-3 jajka (j.w.)
    -- zupa warzywna ze słoika (ok. 350 g)

    To jest porcja dla mnie (ew warunkach życia miejskiego) na 4 posiłki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pozostawienie komentarza.
      Bardzo ciekawy przepis. Dość odżywczy, bo i węglowodany, i białko, i tłuszcz. Super koncepcja budowania potrawy.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń

Prześlij komentarz

Dzień dobry, miło mi Cię gościć na moim blogu.