Czy jestem preppersem gotowym na wszystko ?

Jaki jest współczesny wizerunek preppersa? Powinien być to (z reguły) facet, ubrany w moro, obwieszony bronią, posiadający bunkier, rozległe magazyny wszystkiego... taki wizerunek kreują media. Oczywiście to jeden z wizerunków. Taki Rambo - magazynier.  Człowiek ten musi być gotowy na wszystko, na każde zagrożenie, od wojny po bliżej nieokreśloną apokalipsę. Ma zapasy żywności na bardzo długi czas, zapas amunicji, zapas srebra i złota... I co najważniejsze - stać go na to wszystko. Czy ja takim preppersem jestem? Na pewno nie. I nawet nie próbuję takim być. 

Jeden z wizerunków preppersa- źródło grafiki


Jaki jest mój prywatny pogląd na prepping? Jeśli kogoś stać i chce budować bunkier - nic mi do tego. Ktoś czuje potrzebę organizowania sobie wielkich magazynów z olbrzymią ilością wszelkich zapasów i wszelkiej maści sprzętów - nic mi do tego. Ktoś uważa, że jego wielkie magazyny w odpornej na wszystko warowni pozwoli mu przetrwać wszystko - spoko. Ja myślę inaczej. Nie uważam się za preppersa gotowego na wszystko. Nie jestem bogaczem, którego stać na budowę bunkra i warowni w jednym z rozległymi magazynami wszystkiego. Uważam po prostu, że każda dodatkowa konserwa po prostu zwiększa moje szanse. Każda dodatkowa srebrna moneta po prostu zwiększa moje szanse. Niby nic ale w mojej ocenie właśnie o zwiększenie szans chodzi. Pewności przetrwania wszystkiego nie zapewni mi nic. Jednak nawet najmniejsze przygotowanie zwiększa moje szanse. Tylko zwiększa szanse, a może aż. 

Nie chodzę ubrany w super ciuchy moro. Ubieram się zwyczajnie, przeciętnie. Nie wyróżniam się niczym szczególnym. 

Nie posiadam w pełni samowystarczalnego gospodarstwa. Mam działeczkę rodos (rodzinne ogrody działkowe otoczone siatką), w której realizuję się ogrodniczo w miarę możliwości (na ile czas pozwoli). Dzięki działce mam zapewnioną samodzielną produkcję żywności. Przydatna sprawa na co dzień a w razie jakiejś kryzysu - większe szanse. 

Nie jestem specjalistą od survivalu ani dzikich roślin jadalnych. Coś tam jednak się w tej materii orientuję i o każdej porze roku jakiś jedzenie w terenie znajdę. A to zawsze większe szanse. I ciekawe hobby. 

Nie jestem specjalistą z zakresu ziołolecznictwa i nie znam rośliny na każdą możliwą chorobę. W przypadku braku dostępu do opieki zdrowotnej nie jestem w stanie wyleczyć rodziny ze wszystkich możliwych chorób. Jakieś tam jednak sposoby znam i stosuję je. A to zawsze zwiększa szanse. 

Moim celem ewakuacji nie jest warownia i bunkier, ale prosta (niczym się nie wyróżniającą na zewnątrz) altanka działkowa. Nie zapewni mi ona przetrwania każdego możliwego kataklizmu, jednak może być prostym celem ewakuacji. Zebrane tam podstawowe zapasy pozwalają przetrwać tam kilka miesięcy. Nie daje to pewności przetrwania wszystkiego, ale tylko zwiększa szanse.

Nie jestem świetnym kucharzem ani cudotwórcą kulinarnym. Potrafię jednak ugotować, z prostych składników. Coś tam się w kuchennych sprawach orientuję. To też daje dodatkowe szanse przetrwania. 

Mógłbym wyliczać, ale to by było bez sensu. Kwintesencja - nie jestem gotowym na wszelki możliwy kataklizm. Uważam jednak, że moje działania zwiększają moje szanse przetrwania. I nie o pewność mi chodzi, ale właśnie o zwiększenie szans. To i tak dużo. 

Komentarze

  1. Czy jest możliwe, aby przygotować się na wszystko ?
    Moim zdaniem nie. Przypomnij sobie sumulowaną ewakuację Krzysztofa L. z Domowego Survivalu. Człowiek, który ma olbrzymią wiedzę na temat przetrwania, przeróżne gadgety umożliwiające przetrwanie w niemal każdych warunkach i okazało się że pokonał go brak kondycji. Coś tak trywialnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym w mojej ocenie przy przetrwaniu ważne jest coś na co do końca wpływu nie mamy - szczęście. Tego mnie zrobimy zapasu. Nie na wszystko mamy wpływ . Możemy zwiększyć swoje szanse. Tylko tyle i aż tyle. A kondycja i ogólnie zdrowie... Ważna sprawa. Inwestycja w zdrowie to coś co daje wymierne korzyści.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Myślę, że większość mogłaby się z tobą utożsamić. Obraz prepersa z tv obwieszonego bronią i ewakaujacego się do bunkra to w dużym stopniu mit kreowany przez mass media. Trzeba robić swoje i za bardzo nie wyróżniać się z tłumu. Fajnie, że podejmujesz przyziemne i bardziej prawdopodobne tematy i dzielisz się swoim przemyśleniami, na pewno niejedna osoba skorzysta/ła. Powodzenia i do zobaczenia na szlaku

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za komentarz. Właśnie z tym wizerunkiem kreawanym przez media się nie utożsamiam i nie mam najmniejszego zamiaru do niego dążyć. Z resztą. Ja tam się nie uważam ani za rasoowego prepperesa, ani za rasowego minimalistę, ani za super kucharza, ani za np genialnego działkowicza. Wszystkiego po trochę.
    Pozdrawiam sedecznie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dzień dobry, miło mi Cię gościć na moim blogu.