Dogrywki do filmu "Pierogi. Historie z farszem"

W tym roku w lutym i maju mieliśmy przyjemność gościć przedstawicieli kolektywu  Food Think Tank i studio filmowego Karuzela. O pierwszej przygodzie z nimi związanymi wspominałem w tym wpisie (link). Mineło trochę czasu, ekipa chciała zrobić dogrywki i uzupełnienia materiału filmowo zdjęciowego. Spędziliśmy mnóstwo czasu na rozmowach, na sesjach zdjęciowo filmowych w różnych miejscach Słupska oraz w Łebie. Docelowy film składać się będzie  z kilku historii, których jednym ze wspólnych elementów są właśnie pierogi. Oczywiście ja oraz moja kochana rodzinka opowiadamy jedną z historii .  Z niecierpliwością czekamy na premierę filmu, która odbędzie się we Wrocławiu 2 października 2021 we wrocławskim kinie Nowe Horyzonty (godzina jeszcze nie ustalona). Ekipa w tym roku gościła i pracowała u nas pod koniec lutego oraz pod koniec maja. 

Prawie cała ekipa podczas pracy na "planie filmowym" - okolice działek. 

Śniegu pełno, w lutym zima jeszcze nieźle trzymała i weź tu człeku znajdź roślinki jadalne do prezentacji, coś tam jednak udało się znaleźć i zaprezentować, jednak głównie motyw herbatek zimowych. 

W lesie śniegu mniej, ale mimo tego chłodnawo. 

Zimowe spotkania chociaż zdjęciowo i filmowo udane, ciekawe i bardzo intensywne jednak nie wystarczyły. Nasze pierogowe historie już się lepiły, już były doprawione, jednak czegoś brakło. Okrasa by się przydała do naszych historii z farszem. W maju nasze pierogowe historie zostały wzbogacone o roślinne opowieści - maj okazał się miesiącem idealnym. Zapraszam na fotorelację. Dodam krótko, że ogólnie zdjęcia na których mnie nie ma robiłem ja, zdjecia na których jestem robił przedstawiciel studia Karuzela

Nasze miejsce postojowe w okolicy Łeby.

Rozpakowujemy się... 


Montowanie sprzętu na jednym ze stanowisk. 








Kolejny plan filmowy został zorganizowany na skraju lasu nadmorskiego. 

I chociaż roślinek do jedzenia i picia tutaj niewiele, to widoki przepiękne. Z resztą sami zobaczcie. 




















Opwieści z lasu... 

Opowieść o bylicy - ziółko na herbatkę znaleźliśmy. 

Jedno ze wspólnych zdjęc w okolicy Łeby.

Kolejne wspólne na plaży.

Przyłapali mnie na fotografowaniu. 

Łeba... Piękne miejsce, świetna sceneria do filmowania oraz fotografowania. Dzikiego jedzenia jednak jak na lekarstwo. Następnego dnia pracowaliśmy w Słupsku. 

Jeden z kilku terenów niezagospodarowanych w Słupsku, śródmieście, teren podmokły. 

Dla normalnego człowieka - po prosto kawał nieciekaego placu w centrum miasta. 

A ja tu widzę jedzenie. 

Młode liście pałki są smaczne na surowo, ta biała część jest dośc miękka i można ją jeść. 
Dla części mieszkańców ulicy zapewne byliśmy w jakimś stopniu sensacją dnia. 
Opowiadam o pałce
Kapryśna pogoda tego dnia nie rozpieszczała - kolega może zmoknąć - kamera nie. 



A tu już jesteśmy przy działkach. 

I to właśnie tutaj przewinęło się najwięcej roślinnych opowieści - o dzikiej marchwi, o przytulii, o zapomnianym warzywie, czyli barszczu i wiele innych... 

Widokowo też super, pomimo kapryśnej pogody tego dnia zdjęcia i filmy udane. 

Część roślinnych opowieści w historiach z farszem miała miejsce właśnie wśród rzepakowego złota.   

 
Niedługo wyjazd, tutaj wspólna kawa i coś słodkiego po obiedzie. Hania polubiła operatora kamery ;-) . Z resztą... Dość śmiałą i otwartą mamy córeczkę. 
 
Niedziela późne popołudnie - czas pożegnania. 
 
Nie będę ściemniał ani był fałszywie skromny. Przygoda związana z udziałem w filmie będzie dla nas na długo, na wiele lat bardzo ciekawym wspomnieniem. Dla mnie to cenne chwile, dzięki którym poczułem się trochę wyjątkowo. I to wcale nie slogan. Stanę się częścią ciekawego dzieła filmowego. Dla mnie to forma wyróżnienia. To nie udział w jakiejś śniadaniówce (chociaż i to by było swoistym wyróżnieniem), lecz udział w filmie kina artystycznego. I wiecie co? Niby się wie, że każdy jest na swój sposób wyjątkowy. Każdy może mieć coś ciekawego do opowiedzenia - nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść - jak głosi Desiderata. Nie postrzegam siebie za kogoś wyjątkowego, jestem zwykłym dość przeciętnym facetem, który ma swoje zwykłe życie i jakieś zainteresowania. Żaden ze mnie artysta ani mistrz w jakiejkolwiek dziedzinie. Tym bardziej właśnie nasze pierwsze spotkanie było dla mnie olbrzymim zaskoczeniem a kolejne świadczą o tym, że ekipa nie porzuciła mojej historii jako czegoś mało wartościowego. To jest dla mnie forma docenienia oraz motywacji i to nie tylko w kontekście pisania niskozasięgowego bloga. To chyba przede wszystkim motywacja by w szarości codziennego dnia znajdować w sobie chociaż niewielkie pokłady wyjątkowości. Dla jednego to będzie kolekcjonowanie znaczków, dla kogoś śpiew, dla kogoś rysowanie, dla kogoś artystyczne dłubanie w drewnie - każdy z nas ma w sobie pokłady i talent wyjątkowości. I każdy z nas z tego nawet czasem niewielkiego pokładu powinien w szarości dnia codziennego wyjmować maleńkie złote samorodki. Realizujmy swoje małe pasje - dla siebie samych a czasem dla innych. To wcale nie musi przynosić materialnej korzyści. I to nie muszą być wielkie rzeczy - nie każdemu dane jest pionierstwo. Ale każdy ma w sobie malutki pokład wyjątkowości z którego powinien czerpać i który powinien rozwijać. Bo to jest jedna z tych cech która nas odróżnia od zwierząt. Droga Ekipo Food Think Tank oraz Karuzelo - przyjmijcie podziękowania ponownego odkrycia w sobie tego maleńkiego pokładu złotego samorodka wyjątkowości w błocie i piachu codziennej rzeczywistości. Cieszę się, że miałem okazję Was poznać. 


Komentarze