"Dzika kuchnia" Łukasza Łuczaja - subiektywna recenzja bardzo fajnej książki

No już chyba sam tytuł podpowiada, jakie ma osobiste podejście do prezentowanej pozycji. Z resztą co ja będę ściemniał. Bardzo cenię Prof Łuczaja i jest on dla mnie aurytetem w swojej dziedzinie. Nie jest to jakiś oszołom, nie jest to nic nie warty celebryta, nie jest to pustak z parciem na szkło... Może i ma nietypowy charakter, jednak za coś te tytuły naukowe dostał i to w dziedzienie, którą cały czas się zajmuje, w obrębie której cały czas prowadzi badania. Poza tym nadal wykładowca akademicki. Wielce moge jedynie żałować, że nie miałem sposobności i możliwości być jednym ze studentów Pana Łuczaja. Pezentowaną książkę polecam chyba głównie początkującym zbieraczom dzikich roślin oraz osobom, które z kiążki potrzebowały by inspiracji jak określoną roślinę jadalną wykorzystać w kuchni. 


Prezentowana książka. 

Co prawda nie należy książki oceniać po okładce, jednak pragnę o samej właśnie okładce wspomnieć. Okładka sprawia lekkie wrażenie brudnej. Serio, na zdjęciach tego nie widac, jeśli jednak weźmie się ją do ręki, to ma się wrażenie (subiektywnie ja mam), że książka od czegoś się pobrudziła. Nie raz zdarzyło mi się po obejrzeniu czegoś w książce zmartwić, że czymś ja pobrudziłem. Po chwili jednak, że ok, to taka okładka. To nie jest wada książki. To nadaje jej trochę taki dziki charakter, śmieszne wrażenie. 

Spis treści...

Oczywiście to połączenie atlasu dzikich roślin oraz książki kucharskiej. To dobra pozycja dla kogoś, kto już jako tako umie rozpoznawać rośliny, ponieważ uważam, że właśnie od umiejętności rozpoznawania gatunków należy zacząć wszelkie przygody ze zbieractwem. I nie chodzi o to by znać kilkadziesiat gatunków, kilkaset. Wystarczy nawet kilkanaście ale na pewniaka. Drogi Czytelniku - jeśli zamierzasz wykorzystywać dzikie rośliny to Ty masz być jak najbardziej pewny swoje rozpoznania gatunku. Od tego startujemy. Nawet jeśli mówimy o pospolitych roślinach typu (dla ułatwienia sobie pisania i odbioru przez Czytelników podaję już tylko nazwy rodzajów nie gatunków) mniszek, pokrzywa, komosa, gwiazdnica itp. Nawet jeśli umiesz rozpoznać kilkanaście pospolitych gatunków, to dobry start, ale serio - masz być jak najbardziej pewny swojego oznaczenia. Może i piszę sprawy oczywiste. Jednak serio. Niepewnym onaczenia można być jak się dziecku małemu mówi co na łące rośnie i ładnie kwitnie. Jednak jeśli roślina ląduje do gara - wtedy poziom odpowiedzalności wzrasta. I są od tego nieliczne wyjątki, np roże (rodzaj Rosa), trawy (rodzina Poaceae). I ja nie mam zamiaru straszyć, po prostu co roku ileś tam osób wiosną zatruwa się tragicznie roślinami (bo jest buum na łąki) a jesienią grzybami (bo grzybobranie). Ale ok. Wrócmy do książki. Ksiązka troszkę może zastąpić atlas roślin, gdyż każdy opisywany gatunke jest dośc bogato zilustrowany i morfologicznie opisany. Ponadto, co ważne, w wielu opisach Pan Łukasz dopowiada, jakie gatunki są do omawianego podobne, czyli z czym go można pomylić. Trzonem książki są jednak w mojej ocenie przede wszystkim przepisy kulinarne i tak należy traktować tę książkę - jak ciekawego typu książkę kucharską. To oczywiście moje subiektywne odczucie. 

Jedna z wielu stron poświęcona przepisom z wybranych roślin. 

Jedna ze stron akurta tutaj na temat łopianu

A tutaj o liliowcach. 

Wartością dodaną książki są liczne felietony autora wplecione świetnie w tekst książki. Fajne są te jego teksty, serio można dzięki nim poznać Pana Łukasza trochę bliżej. 

Dla kogo ta książka? Ciężko mi zdefiniować grupę odbiorców. Na pewno dla ludzi, którzy chcą coś z dzikimi roślinami upichcić w kuchni. To nie przeowdnik survivalowy o dikich rośłinach. To chyba właśnie książka (nie)typowo kucharska. Książkę więc polecam z całym sercem kucharzom, którzy w dzikich rośłinach szukają inspiracji smakowych. Czy to książka dla początkujących zbieraczy? Chyba też, pokazuje ciekawe gatunki jadalne i dość dobrze je opisuje. Czy to książka dla bardziej wtajemniczonych? Czemu nie, w końcu co innego znać kilkadziesiąt kilkaset dzikich roślin, a co innego odpowiednio je połączayć by smakowało. Bo w mojje ocenie to przede wszystkim książka kucharska a nie przewodnik do ozanczania. 


POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ

Komentarze