Partyzanckie ogrodnictwo - posadziłem brzoskwinię poza działką

 Na czym polega partyzanckie ogrodnictwo? W wielkim skrócie - jest to koncepcja sadzenia roślin użytkowych na terenie, który do nas nie należy (oczywiście nie mam tu na myśli, że wchodzę komuś na działkę, na pole). Przykładami mogą być próby sadzenia roślin użytkowych w parkach (na dziko), na nieużytkach lub różnych terenach niezagospodarowych. Zalety? No można mieć jakiś plon, gdy nie mamy kawałka własnego terenu. Wady? Zazwyczaj są to tereny ogólnodostępne, więc istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że ktoś inny skorzysta z efektów naszej pracy. Troszkę opisałem tą koncepcję tutaj (link). Odkąd mam działkę - porzuciłem praktycznie ideę partyzanckiego ogrodnictwa. Ot czasem jedynie coś poza działką posadzę i niech sobie rośnie. Tak zrobiłem tym razem - posadziłem brzoskiwnię poza działką. 

Sąsiad wykopał u sibie brzoskwinię, pozbył się jej. Na szczęście ja byłem tez na działce, więc poprosiłem o nią. No to dostałem. 

Miejsce sadzenia wybrane. Nie szedłem jakoś daleko, bo mi się nie chciało. Na samej działce tego dnia miałem sporo zajęć. 

I posadzone. Totalnie wbrew sztuce - nie zalałem wodą po posadzeniu, nie dałem żadnego nawozu - nic - zero pielęgnacji - niech sobie radzi. 

Gdzie to jest posadzone? Zaraz przy wejściu na działki. Jeśli więc zacznie owocować - najprawdopodobniej ktoś się poczęstuje owocami. Jednak mi nie o owoce chodzi. Gdyby mi zależało na owocach - posadziłbym u siebie na działce. Jednak w tym przypadku dla mnie plonem będą wiosenne liście - na herbatkę. A może kiedyś ją przesadzę w mniej dostępne miejsce. najprawdopodobniej tak zrobię. Teraz zwyczajnie wsadziłem w pobliżu, by zchować drzewko. 



Komentarze