Nóż składany, kupiony w sklepie z akcesoriami turystycznymi. Sprawdza się, pomimo, że nie taktyczny ani survivalowy. Foto grudzień 2016. |
Zadaję jednak pytanie jak w temacie. Czy to musi być takie drogie? Już w jednym zpoprzednich wpisów poruszyłem to zagadnienie (link). Zauważyłem, że wiele z nich To akcesoria o charakterze
„militarnym' oraz „taktycznym” a ich ceny mogą powodować niedostępność dla mniej zamożnych osób. Nie będę dawać tutaj odnośników do konkretnych aukcji na allegro lub ogłoszeń w grupach na fb zajmujących się wymianą i sprzedażą tego typu akcesoriów. Czy jednak nóż survivalowy musi kosztować powiedzmy sto złotych? Oczywiście, mogę przyjąć, że jest on wykonany z wysokiej jakości materiałów i jest naprawdę wytrzymały. Jestem w stanie w to uwierzyć. Wiele osób, którzy takich sprzętów używają faktycznie zachwalają takie akcesoria, cenią ich wytrzymałość i niezawdność.
Ciekawe ile by kosztowała taka survivalowa świeca ;-)? Fajna świeczka, słoikowa, proste rozwiązanie nakrętki eliminuje dym knota powstający przy gaszeniu świecy. Foto grudzień 2016. |
Mam wrażenie, że jak do jakiegoś narzędzia jest doczepiona łatka „survival”, „preppers” itp. ma to sprawić wrażenie niezawodności oraz jest pretekstem do podniesienia cen.
Czy jednak tańsze odpowiedniki tych narzędzi nie spełnią swojej roli? Czy w ciężkich czasach zwykły nóż składany za 12,99 zł (a nie 129,90 zł) nie spełni swojej podstawowej funkcji? Czy na ciężkie czasy naprawdę muszę kupować super świetne radio natomiast takie zwykłe, najzwyklejsze za kilkanaście złotych nie sprawdzi się?
Zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób używanie takich wyszukanych narzędzi może stanowić swego rodzaju przyjemność. Ja to naprawdę doskonale rozumiem. Sam do pisania nie używam zwykłych długopisów ale pióra i dla mnie ma znaczenie jakośc jego wykonania. Takie pióra, które mi się podobają kształtują się w cenie od 30-40 zł w góre. Oczywiście, gdy trzeba coś napisać długopisem za 0,99 zł też napiszę;-). Ale lubie używać ładnego pióra do tego celu. Podejrzewam, że u wielu preppersów i survivalowców jest podobnie. Zastrzegam – to moja subiektywna opinia. Oni po prostu lubią używać w określonych warunkach specyficznych sprzętów. Nie krytykuję tego w żadnym stopniu. Sam używam drogich piór do pisania a nie długopisów za 0,99 zł.
Uważam, że jeśli któs nie ma potrzeby, by gromadzić drogie akcesoria to z całą pewnością tańsze odpowiedniki spełnia swoją funkcję. Mój nóż kosztował 11-12 zł (już teraz dokładnie nie pamiętam). Jestem z niego bardzo zadowolony.
Czy fakt, że nie kupuję specjalnych sprzetów dyskwalifikuje mnie jako preppersa? Nie dbam o to. Jeśli któregoś pięknego dnia nie zaliczę specjalnie przygotowanego egzaminu, który uprawnia do posługiwania się „tytułem preppersa” płakać z tego powodu nie będę. Przemianuję się na powiedzmy „przygotowaniowca” ;-). Robię swoje, zdobywam pewną wiedzę i doświadczenie, sprawdzam różne strategie oraz dzielę się nimi z Wami.
Jeśli ktoś nie czuje potrzeby by jego sprzęty były specjalnie dostosowane, a tym samym o wiele droższe, z powodzeniem może używać zwykłych tańszych odpowiedników. Nie można wpaść w paranoję typu, że jeśli mnie nie stać w celu ewakuacji na super nóż, to muszę zrezygnować przygotowań. Weź wtedy człowieku jeden z noży w kuchni – on też tnie. Może nie sprawdzi się w terenie lub trudnych warunkach, tak dobrze jak ten specjalistyczny, ale lepszy taki niż żaden. Czy preppers musi od razu ubierać się w ciuchy typu moro lub o innym militarnym charakterze? Oczywiście, jeśli lubi taki styl, najmniejszego prawa nie mam się czepiać.
Też staram się nie popadać w paranoję z cenami za sprzęt i kupuję raczej szpej średniej klasy a nie z górnej półki. Czasami nawet można coś wyczesać "po taniości" ale niestety nie zawsze to się uda.
OdpowiedzUsuńJest takie przysłowie " Kto bogatemu zabroni.....". Ja używam noża za 9 zł.
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać;-), ja mam scyzoryk z Biedry, taki do noszenia na co dzień, trzeba było go naostrzyć, ale nie żal zgubić:-D
OdpowiedzUsuńSkoro coś się sprawdza, to znaczy, że jest dobre. Czy to by było z Biedronki, Motylka czy Żuczka to już bez znaczenia ;-)
OdpowiedzUsuńZapomniałeś napisać o brodzie, byłem kiedyś na spotkaniu prepersów, i większość była ubrana w stylu samozwańczego przywódcy plus broda...
OdpowiedzUsuńDobre...Cóż. Ja więc preppersem tego typu nie jestem. Nic mnie na zewnątrz nie wyróżnia. I o to chodzi.
UsuńJa odniosę się do jednej rzeczy, o której (chyba) nie pomyślałeś dotyczących sprzętu "surwiwalowego", "militarnego" itp. O ile mogę sie ogólnie zgodzić, ze sprzęt z taką metką z zasady jest droższy od swoich (powiedzmy) odpowiedników bez oznaczenia "surwiwalowy" o tyle w sporej części przypadków faktycznie jakość wykonania, jakość materiałów czy projekt lub wytrzymałość są o wiele lepsze niż w produktach bez metki (nie zawsze, ale często). Niestety, ale przykladowo takie produkty ze Stonki w większości przypadków są zrobione z gorszej jakosci materiałów (np stal 440 albo jakis badziewny stop byle czego), gorszą techniką (np odlew zamiast wyciecia z prasowanego arkusza) i z mniejszą dokładnością/precyzją wykonania (luźne/źle spasowane elementy, slabe hartowanie, efektowny, ale nieekonimiczny/niewygodny kształ rękojeści i wiele innych mankamentów). Oczywiście to ze produkt ma niższą cenę i nie ma wypasionej metki, nie znaczy że koniecznie musi być gorszy lub całkiem zły (mam multitoola ze stonki właśnie i chyba trafiłem na jakis egzemplarz/serię pokazową bo robi robote, a kosztował psie pieniądze, drugim przykladem jest taniutka Mora, którą wielu docenia i poleca wlasnie ze względu na stosunek jakość/cena przy zachowaniu wysokiej jakości), ale bardzo czesto tak jest. Płacąc np 100 czy 200 złotych za nóż, możemy założyć, że będzie on wysokiej jakości, przetrwa zdecydowanie dłużej niż badziewiak z ryneczku, bedzie sie dobrze ostrzył, długo tą ostrość trzymał, wygodnie leżał w dloni i tak dalej, a co wiecej, w większości przypadków bedziemy mieli rację i ewentualny wybór to juz wtwdy tylko nasze preferencje dotyczace wygody użytkowania. A dodatkowo mamy zdecydowanie wieksze prawdopodobieństwo (graniczące z pewnością), że taki droższy egzemplarz nie zawiedzie nas gdy bedzie niezbedny (a przynajmniej szansa na to bedzie malutka), w porównaniu do tandeciaka. Zgadzam się, ze wśród przedmiotów tanich i bez metki mozna znaleźć rzeczy porządne i dobrej jakości, tak samo jak zgadzam sie, ze za samą "metkę" sie placi ekstra, ale trzeba również brać pod uwagę zdecydowanie wyzszą jakość (ogolnie) produktów w wyższej cenie. Oczywiscie to jest moja opinia prywatna i masz pełne prawo sie ze mną nie zgodzić, ale zastanów sie czy np. faktycznie nic ważnego nie różni Twojego pióra od badziewiaczka ze sklepu "wszystko po 4 złote"?
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ten merytoryczny komentarz, doskonałe uzupełnienie wpisu.
UsuńJeśli za cena idzie jakość wykonania - pełna zgodność. Warto dopłacić. Jeśli jednak za ceną idzie jedynie "metka" - czy nadal warto? Pozostaje jeszcze nadal otwarte pytanie - czy lepiej kupić kilka np noży (zostaję przy tym przykładzie) za niższą cenę i mieć kilka, czy lepiej mniej a porządne.
Wpis jest sprzed ponad 3 lat. Od tamtego czasu też zdążyłem zmienić podejście i teraz idę bardziej w jakość niż w ilość (trochę minimalizm się kłania). Teraz raczej idę w kierunku - 1 artykuł porządny (ze średniej półki cenowej) i ewentualnie 1 zastępczy, gorszy, na wszelki wypadek.
Jest jeszcze chyba jedna kwestia. Lepsze rzeczy bardziej się szanuje - bo się to opłaca.
pozdrawiam serdecznie