Czynny nałóg jako wróg przygotowań

Nie będzie to wpis moralizujący, jak to warto żyć zdrowo bez nałogów. Warto. I tu nie mam wątpliwości. O ile uzależnienia można podzielić na mniej lub bardziej destruktywne, to każde uzależnienie , jako choroba, podlega tym samym mechanizmom. Uzależnienie mniej lub bardziej destruktywne... O co mi chodzi. No te bardziej destruktywne to przykładowo alkoholizm, narkomania. Niszczą człowieka, niszczą relacje, niszczą człowieka pod każdym względem. Doprowadzają do upadku człowieka. Są też nałogi mniej destruktywne - ot chociażby uzależnienie od tytoniu. 

W trakcie kręcenia fajeczek na działce
Podręczny zapasik tytoniu na działce
Nałogowy palacz nie jest aż tak szkodliwy społecznie (pomijam tzw bierne palenie, o czym za chwilę). Z powodu aktywnego nałogu tytoniowego raczej nie rozpadają się rodziny. Nałóg to choroba a każda choroba nie leczona prowadzi do wyniszczenia i śmierci (bezpośrednio lub pośrednio). Uzależnienie to choroba nieuleczalna, postępująca i śmiertelna. I naprawdę nieważne, czy mówimy o uzależnieniu od tytoniu, od internetu, od alkoholu. Działa na tych samych zasadach, w oparciu o te same (lub podobne) mechanizmy, rozwija się według określonych schematów. Uzależnienie jest chorobą nieuleczalną - alkoholik do końca życia pozostanie alkoholikiem - może przestać pić i utrzymać trzeźwość wiele lat lub do końca życia, ale alkoholikiem pozostanie. Alkoholik nigdy nie wróci do kontrolowanego i "zdrowego i bezpiecznego" picia. Uzależnienie można zatrzymać ale nie wyleczyć. Uzależnienie wiąże się z utratą kontroli - raz utracona kontrola (ta utrata jest procesem nie pojedynczym aktem) nie odbuduje się w żaden sposób. Wszelkie gadanie typu, że uzależnienie to nie choroba i trzeba wziąć się w garść... a tam... odsyłam do fachowej literatury i opinii specjalistów. Bo opowieści o tym , że jakiś tam stryj / wuj XYZ pił wiele lat ale wziął się w garść i teraz prowadzi normalne życie i piwko tylko od czasu do czasu - coż - albo bajka albo gościu uzależniony nie był. Alkoholik ma dwa wyjścia - pić i staczać się oraz umrzeć albo nie pić. Tertium non datur - koniec i kropka, dyskusja z tym jest bezcelowa. Identycznie jest z każdym nałogiem. Raz rozwinięty nałóg / uzależnienie jest przypisany do końca życia. Z ogórka świeżego można zrobić kiszonego ogórka - na odwrót już nie. Tak jak nie da się odkisić ogórka tak samo nie da się z osoby uzależnionej uczynić nieuzależnionej. Identycznie jest z każdym nałogiem (umówmy się, że słowo nałóg i uzależnienie traktujemy jako synonimy). Tutaj mogę podzielić się przykładem ze swojego życia. Kiedyś udało mi się zerwać z nałogiem. Już nie będę opisywać, czy mi było ciężko (było), jak to robiłem itp... Zerwałem, nie paliłem chyba już kilka ładnych miesięcy, ciągnęło coraz mniej, z czasem już prawie wcale. Nawet dość stresujące wydarzenie jakim była sesja egzaminacyjna nie spowodowały powrotu do nałogu. Niestety w moim żuciu wydarzyło się coś dość ciężkiego (nieważne co) i żeby odreagować - kupiłem fajki. I to był koniec moje niepalenia. Powrót do czynnego nałogu. Bo uzależnienie nie da się wyleczyć - można je jedynie zatrzymać. Zapewne trzeźwi alkoholicy to potwierdzą (a znam jednego / kilku). I sprawa jest prosta - nie da się z alkoholika zrobić niealkoholika. Tak samo z każdym uzależnieniem. Nałogowy palacz , jeśli zatrzyma nałóg, ma raczej marne szanse, by sobie popalać tak od czasu do czasu. Chociaż tutaj mogę mieć pewne wątpliwości, bo znam wyjątki. Jednak potraktujmy jako regułę fakt, że uzależnienie jest nieuleczalne.

Przejdę teraz do relacji nałóg a przygotowania na ciężkie czasy. O ile czynny narkoman i alkoholik raczej nie myśli o przygotowaniach typu prepperskich, to czynny palacz może się przygotowywać. Trzeźwy alkoholik też, przy czym z małym zastrzeżeniem o którym wspomniałem w tym wpisie. Ja jestem w czynnym uzależnieniu od tytoniu. Ten drobny szczegół bardzo determinuje mój zakres przygotowań. Muszę (jako czynny palacz) mieć w zapasie tytoń i chociażby gilzy. Same papierosy to już za drogi interes. Tytoń wychodzi o wiele taniej. Ale ten zapas trzeba zbudować na jak najdłużej, bo tytoniu niczym nie zastąpię. Jedzenie można sobie uzbierać (w mniejszym lub większym stopniu), wodę można sobie też wziąć skądś i uzdatnić. Ale niestety - tytoniu niczym nie zastąpię i raczej marne szanse, bym w razie czego miał możliwość jego uprawy i odpowiedniego przygotowania. Także mój nałóg to niestety moja specyficzna potrzeba, którą muszę wziąć pod uwagę w przygotowaniach. Biorąc pod uwagę fakt, że małe szanse bym w razie czego nauczył się sam wytwarzać tytoń - muszę mieć jego odpowiedni zapas, najlepiej na jak najdłużej. I niestety - to właśnie zapas tytoniu jest jednym z tych najdroższych elementów zapasu. 

I teoretycznie mógłbym mieć powiedzmy tylko roczny zapas tytoniu i  zapas nasion , które bym co dwa lata wywalał. Nasiona tytoniu można bez problemu kupić. To nie jest duży wydatek. Mógłbym wykorzystywać sobie swój zapas a w międzyczasie już zacząć uprawy tytoniu na własne potrzeby. 

Ha. Nawet jakieś 2 lub 3 lata temu posadziłem kilka roślin tytoniu, dla zaspokojenia osobistej ciekawości. Kilka liści wysuszyłem - zupełnie co innego niż tytoń , który się kupuje.  Potem sobie poczytałem, że to nie wystarczy tylko ususzyć, on jeszcze musi być fermentowany (proces chyba podobny jak przy herbacie). Nie wzgłębiałem się dalej w temat. Zwyczajnie jesienią przegapiłem moment likwidacji roślinek i one przemarzły i szlag je trafił. Nie powtarzałem upraw.

Meritum - nałóg, nawet ten nieszkodliwy społecznie (mam na myśli, że nie działa tak destruktywnie) to wróg przygotowań. W czasach kryzysu używki są w cenie. 

Ps. Jakby co to mam wykształcenie biologiczne i przekonywanie mnie jak to tytoń jest niezdrowy naprawdę nie ma sensu. Ja to wszystko wiem. I co z tego. 

Komentarze

  1. Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za motywujący komentarz.
      Bloga staram się pisać w miarę regularnie. Różne to wychodzi.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za motywujący komentarz.
      Staram się w miarę regularnie pisać.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy artykuł. Uzależnienie jest faktycznie chorobą, którą dobrze jest poznać od podszewki. Coraz więcej osób nam bliskich na nią zapada i wówczas stajemy się bezradni. Wówczas warto zasięgnąć pomocy w sprawdzonych ośrodkach. Jednym z nich jest na przykład Kryształowy Płomyk https://krysztalowyplomyk.pl/ .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i słowa uznania.
      Subiektywnie, wygląda mi to na ukrytą reklamę ośrodka. Ale spoko. Dobre rozwiązania trzeba propagować.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  7. Mięta. Ja rzuciłem palenie tytoniu mieszając miętę do tytoniu (1/5, 2/5 .... 5/5). W razie "W" palacze mogą się pokusić o zastąpienie tytoniu miętą.
    Ps. Palenie mięty w końcowym etapie pomaga w na oskrzela (olejki eteryczne powodują lepsze ukrwienie płuc, nie ma typowego kaszlu palacza.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dzień dobry, miło mi Cię gościć na moim blogu.